Każdego roku o tej porze w niemal każdym domu, w każdym sklepie i na każdej ulicy trwa świąteczny ZAJOB - ARMAGEDON.
Ludzie tracą rozum! Wszystko wygląda to jak wielki, chory wyścig, w którym ludzie walczą o jak najwyższe pozycje w klasyfikacji końcowej. Z obłędem w oczach, nie zważając na nic i na nikogo rozjeżdżają rywali sklepowymi wózkami ciesząc się, że mają dwa metry bliżej do kasy w markecie.
Popyt na różnego rodzaju szmirę w tychże marketach jest niewyobrażalny, bo skretyniali kupujący nie patrzą co im się wciska, byle by to było w promocji. Jednym słowem dramat! Najgorsze jest to, że w tym wyścigu każdy z nas musi, chcąc nie chcąc, uczestniczyć. Wszyscy gotują, stroją choinkę, śpiewają. WARIUJĄ.
A że ja nie lubię tak jak wszyscy - wkurza mnie to podwójnie.
Do tego kompletnie zapomnieliśmy już co świętujemy... Boże Narodzenie w toku ewolucji zmieniło nazwę na Święta. Zapomnieliśmy o Jezusie, o religii. O prawdziwym znaczeniu tych świąt.
Punkt pierwszy: Świąteczne reklamy wszelakie piosenki - chwyt marketingowy rodem z USA, tudzież szybko podłapany przez wszystkie kraje, w których istnieje wolny rynek. Atak rysunkowych reniferów, grubasów w czerwonych getrach, czy wreszcie maltretowanych bombkami drzewek w przeróżnych formach i postaciach zaczyna się z roku na rok coraz to wcześniej. Wg moich obliczeń w 2050 reklamy świąteczne będą nadawane już w czerwcu.
Punkt drugi to oczywiście choinka. Zielone, gówno stojące pośrodku pokoju i przeszkadzające przez kilka dni w normalnym poruszaniu się po mieszkaniu. Odwieczny problem z niedziałającymi światełkami i bombkami. Ale co zrobić... Przecież wszyscy mają to my też musimy, nie?
Ogólnie jeśli choinka jest plastikowa to jeszcze to mi jakoś uchodzi bokiem. Ale jak widzę u kogoś choinkę 'żywą', przytarganą z lasu czy innej 'szkółki' robi mi się smutno i żal mi tego biednego świerka czy tam jodełki. Bo przez naszą ludzką głupotę, przyzwyczajenia "bo wszyscy mają" straciła życie by poświecić, pełna dupereli 2-3 tygodnie a potem trach na śmietnicho! A ile przy tym sprzątania, bo igły lecą jej niczym łzy dziecka porwanego z domu... I broń boże nie dotykać bo się zacznie sypać.
Punkt trzeci: prezenty, zakupy. Z tymi co roku jest ten sam problem. No bo ile razy można kupować to samo? Sweterek, krawacik, książkę czy inny typowo świąteczny gadżet? Z drugiej strony

Punkt czwarty: Wielka Okupacja Kuchni, wigilia. Bywa, że potrawy na wigilijny stół przygotowywane są tydzień wcześniej i nikt poza producentem owych dóbr nie ma raczej wstępu do kuchni, a bynajmniej nie jest tam mile widziany. Wpadnięcie tam by zaparzyć wodę na kawę spotyka się ze spojrzeniami gospodyń, które strzegą żarcia jak wielkie smoki. A spróbuj tylko coś podkraść... Ilość wyziewów z garnków (o nie zawsze miłym zapachu) spokojnie przewyższa w ciągu godziny roczną produkcję dymu elektrowni Łaziska. Jest to ostatni etap, przed świętami, które z mojej perspektywy oznaczają... Wielkie żarcie. Miesiąc przygotowań, półtora miesiąca reklam, kolejki w sklepach i poważnie nadszarpnięte nerwy tylko po to, żeby się nażreć!

Punkt szósty: kochajmy się i bądźmy mili. Szkoda, że nie działa to cały rok tylko tydzień albo nawet mniej. Okres świąteczny pokazuje, że potrafimy być życzliwi tylko kurde czemu tak krótko... Ludzie kochajmy się nie tylko w święta. To nie boli!
Dostajemy od szefa kartkę z życzeniami, wymieniamy się miłymi słowami, uśmiechami i miłymi życzeniami jest słodko i uroczo, ale gdy tylko wrócimy drugiego stycznia do roboty jedynym życzeniem szefa jest to byśmy zamknęli paszczę i zapierdalali bo na nasze stanowisko jest 15stu innych chętnych.
I tak na nowy rok zapominamy o świętach. życzliwości, prezentach bo większość i tak była kompletnie niepraktyczna i nietrafiona. Liczymy ile wydaliśmy forsy, wspominamy jak to wujek Andrzej się narąbał z teściem. Zapomnieliśmy o grubym w czerwonym, o 'Last Christmas', a telewizja zaczęła puszczać normalne reklamy. To wszystko tylko odbija nam się jeszcze bigosem i pierożkami, które i tak się pewnie zostały i dojadać je będziemy jeszcze całą zimę.
A za rok YAY! Znowu to samo!
Jak jak kocham święta -.-
Kochani Czytelnicy:
Szczerze życzę Wam spokojnych i radosnych świąt spędzonych w najbliższym Wam gronie. Życzę Wam, aby przygotowywane dużo wcześniej - nietykalne potrawy i ciasta smakowały jak nigdy i żebyście nie musieli ich jeszcze jeść przez najbliższy miesiąc. Żeby atmosfera przy wigilijnym stole nie była sztywna. Żeby kupowane w tym szale prezenty Wam się podobały, a przede wszystkim żeby podobały się tym, dla których je kupiliście.
WESOŁYCH ŚWIĄT! :)