sobota, 23 marca 2013

Mniej niż zero. Po meczu Polska - Ukraina


             To to wczoraj stało się na "Stadionie Narodowym" praktycznie skreśliło reprezentację Polski z mundialu w  Brazylii 2014. Porażka w wielkim stylu (a raczej zwycięstwo Ukrainy w wielkim stylu!) przed własną publicznością; Przed 53 tysiącami wiernych, biało-czerwonych kibiców.  Natężenie gwizdów po meczu zaś dobitnie oceniło grę naszych 'orłów' i całą sytuację polskiej piłki nożnej.
1:3 to niezwykle kompromitujący wynik ale w tym spotkaniu w pełni zasłużony. W PEŁNI. Długo nie pamiętam sytuacji kiedy to gospodarze faworyci tracą dwie bramki w siedmiu pierwszych minutach spotkania... Co się stało tego nie wie nikt, aczkolwiek pewne jest że 'Żółto Błękitni' (ukr. Жовто-блакитнi <Żowto Blakiytni>), mówiąc językiem żargonu: zamieszali nami jak gówno w betoniarce.
Mieliśmy piękne marzenia by nasza Reprezentacja grała tak jak za dawnych czasów ale każdy mający trochę własnej inteligencji, spostrzegawcze oko i szczyptę wiedzy zwróciłby uwagę, że to są marzenia nie do spełnienia. Nie chcę porównywać do Polski innych reprezentacji w naszej grupie więc skupmy się na Polsce:

            Polski futbol to nieuleczalnie chory pacjent z przerzutami. Chory na niedouczenie, bezmyślnośc i całkowity brak aspiracji. Po meczu na konferencji jeden z dziennikarzy zapytał Михайла Фоменке <Michaiła Formenkę> (świeżo upieczonego trenera Ukraińskiej Reprezentacji Narodowej) jak w tak krótkim czasie zdołał na nowo zbudować zespół i podnieść go z kolan, nowy trener oświadczył: że właściwie to nic nie musiał robić, bo piłkarze sami czuli, że są coś winni kibicom.
Najwyraźniej polscy piłkarze tego nie czuli chodź po klęsce na EURO2012 przysięgali coś innego.


           Polski kibic jednak miał prawo marzyć bo jak nie teraz to, kurde: KIEDY? Polska kadra od jakiegoś czasu przestała być zbieraniną kopaczy wycierających ławkę w przeciętnych europejskich klubach stając się grupą robiących w Europie świetne kariery. Tymczasem kiedy nasze kreatywne gwiazdy pełniące rolę podstawowych czy nawet niezastąpionych graczy swoich teamów w Bundeslidze, Ligue 1, Serie A czy Premier Leauge przyjeżdżają na zgrupowanie reprezentacji dopada ich syndrom bezradności z lat minionych i sami nie mogą się dopatrzyć w swojej grze nie tylko ładu i składu ale nawet ambicji (o czym wspomniał wczoraj po meczu A. Boruc)
Niektórzy są zwolennikami tezy, że wszystkich zmanierowanych gwiazdorów powinno się rozpędzić na cztery wiatry a dać szansę młodym ambitnym chłopakom z naszej rodzimej Ekstraklasy. Teza ta jest po prostu absurdalna. Przez 45 minut zastanawiałem się: Co na murawie robią Maciek Rybus i Radek Majewski? Odpowiedź dostałem w 45 minucie kiedy to w ich miejsce zobaczyłem tak samo bezproduktywnych, kopiących się w czoło Ludovica Obraniaka i  Kubę Koseckiego, który strzela w Ekstraklasie tyle bramek co C.Ronaldo w Primera Division.

           Ukraina: piłka nożna na europejskim poziomie na Ukrainie to codzienność. 4 kluby w europejskich pucharach: Szachtar Donieck, Metalist Charków, Dynamo Kijów i Dnipro Dnipropiertowsk. To jest tam normalnością, dla piłkarzy polskiej ligi: spełnieniem największych marzeń. Jednakże jak?, skoro ci najlepsi uciekają z Ekstraklasy gdzie pieprz rośnie. Np. SuperTalent A. Milik z Górnika Zabrze do Bayernu Leverkusen gdzie zawodowo grzeje ławę i woli faktycznie grzać ławę w Niemczech niż strzelać w Polsce. W końcu tam dostaje za to 16 razy więcej.
Robert Lewandowski? Nie zgodzę się na publiczne lego linczowanie  król strzelców jednej z najlepszych lig w Europie. W kadrze ponad 1000 minut bez bramki. Każdy inny na jego miejscu czekał by 3000.
Problem jest większy: Naszej drużynie brakuje podstawowych atrybutów drużyny.

          Taplajmy się więc dalej w polskim geniuszu futbolowym, żyjmy sukcesami sprzed 30 lat, pielęgnujmy narodową dumę, wymachujmy szabelką. Zobaczymy gdzie wylądujemy? Trzeba spaść na dno, żeby się od niego odbić? Tyle, że po eliminacjach mundialu w RPA, gdzie reprezentacja Polski wyprzedziła tylko San Marino, po klęsce na Euro 2012 i po wczorajszym laniu na pięknym, nowoczesnym i wypełnionym po brzegi (mimo mrozu) Stadionie Narodowym można przypuszczać, że dno jest już gdzieś nad nami. Chorobliwi romantycy widzą tam jednak ciągle błękit nieba. I nawet przeraźliwe gwizdy, takie jak wczoraj, im tego nie odbiorą. 

 NIC SIĘ NIE STAŁO - Ukraina 1:3

z poważaniem
s. 





czwartek, 21 marca 2013

mBank, NatWest czyli powalony świat banków


             Miałem konta w wielu bankach w Polsce. Szczerze mówiąc konta zmieniałem średnio co kilka miesięcy, a to jakieś ukryte opłaty, a to niedziałające funkcje, problemy. 


             Jakiś czas temu dostałem informację od mamy, że przyszedł do mnie list z mBanku i tak właściwie to w tym momencie sobie przypomniałem, że mam tam konto! Nie używałem go ze 4 lata; kompletnie zapomniałem no ale co tam w końcu prowadzenie rachunku było darmowe (miało być) więc tak sobie leżało i leżało. Po kilku próbach udało mi się w końcu zalogować. No i doznałem szoku. Saldo wyświetlane było na czerwono z wielkim minusem z przodu: -264,32zł tyle dokładnie. Za co? Tego nie wie nikt, nawet pracownicy mBanku ni byli mi w stanie powiedzieć. Ale pomyślałem sobie, że przecież tego tak nie zostawię. Odwołałem się. Tak po prostu. Wykonałem kilkanaście telefonów wysłałem kilka papierów. Po 3 tygodniach dostałem odpowiedź, że mBank przeprasza mnie za poniesione straty, i postanawia wyzerować minus, który wziął się z błędu systemowego który miał miejsce w 2009 roku. Oczywiście nic za darmo. Bo tylko pod warunkiem, że jeżeli skorzystam z ich którejś oferty i "przywrócę rachunek do życia". Miło. Kompletnie nie spodziewałem się takiej reakcji ze strony Banku bo jak powszechnie wiadomo bitwy między Klient - Bank w 9 na 10 przypadków wygrywa ten drugi. Tak więc dziękuję załodze mBank za wyrozumiałość, pomoc i w ogóle za całą tą przyjemną wiadomość w tej całej nieprzyjemnej sytuacji. Konto przywracam do życia.

              Kontynuując temat 'banki' to to co przeżywam tu, w UK jest kompletnym odzwierciedleniem tego z czym miałem do czynienia w Polsce. 
3 lata temu założyłem konto w NatWest. To bank mający swe korzenie w Szkocji. w UK posiada defacto najlepsze oceny, najlepsze opinie  najbardziej zadowolonych klientów i ogólnie najnajnaj. Ode mnie dostają to wszystko ale z przymiotnikiem 'najgorsze'. Wszystko było OK do czasu póki nie zmienili mi kart płatniczych. Nowe, poza tym, że miały nową datę ważności i numer nie różniły się niczym. Jedynym i największym ich minusem była niemożność płacenia nimi online, w sklepach online, na eBayu, za różne usługi, bilety etc. Praktycznie nie mogłem kupić NICZEGO. 
Wyskakiwał mi błąd w systemie 'Verified by Visa' czyli w systemie mającym uniemożliwić płacenia twoją kartą przez osoby trzecie. 
Dzwoniłem na wyświetlany numer i za każdym razem odsyłano mnie do banku, a bank podawał mi numer na który mam zadzwonić i kółko się zamykało. Miałem wrażenie, że pracownicy banku spotykają się z tym pierwszy raz i w ogóle nie są mi w stanie pomóc. Po jakimś czasie wpadłem na genialny pomysł wydrukowania tego, co wyświetla mi się na kompie podczas płacenia i ukazania pracownikom o co chodzi bo cały czas czułem, że oni nie do końca mi wierzą, no albo tak jak mówiłem nie wiedzą o co chodzi. Coś tam się ruszyło, wysłali to faksem do centrali, miałem czekać na telefon i nic... Nic nie dały też rozmowy z dyrektorami oddziałów, weryfikacje mojej własnej osoby. Straciłem masę nerwów i czasu więc postanowiłem po prostu się na nich wypiąć i zamknąć konto. Ja pierdziele! Tak skomplikowanego procesu jeszcze nigdy nie przechodziłem. Zamknięcie konta w banku w Wielkiej Brytanii to KATORGA, nieporozumienie i generalnie kompletna masakra. Miliony papierów no i najgorsze na świecie pytanie: 'dlaczego?' a jak się im opowiadało dlaczego to tak jak by wlatywało jednym uchem a wylatywało drugim. Osoby pracujące w NatWest to jakieś kompletne ćwoki. Człowiek przychodzi zamknąć konto, a oni proponują do niego dodatkowe opcje. Noż ku**a!
Po 4 miesiącach walki, setkach telefonów, dziesiątkach wizyt w oddziale, litrów potu, grrści siwych włosów, obgryzionych z nerwów paznokci w końcu udało mi się zamknąć konto. Autentycznie rzygać mi się chce jak widzę logo NatWest a pod nim ich domenę: "Helpful banking". 

 

        Czasem zastanawiam się tylko dlaczego posiadanie konta w banku jest nakazem, a nie dobrowolnym wyborem. Dlaczego człowiek bez konta nie istnieje, nie może dostać pracy, jest nieautentyczny etc. Chciałoby się tak czasem wrócić się do lat '20 XVIII wieku. Albo po prostu uciec gdzieś z tego cywilizowanego świata do miejsca w którym nie ma internetów, telefonów, światłowodów, chujuwmójów i co najważniejsze BANKÓW.


Pozdrawiam.
s.

środa, 6 marca 2013

Czas start.


Pierwszy post od dłuższego czasu.
Zaczynam od nowa. Aczkolwiek blog zmienia się z pocztówkowego na taki bardziej prywatny.
Na początek chciałbym sobie życzyć aby ten blog po prostu istniał. Żebym zawsze chciał coś tu napisać.
Chcę by był swego rodzaju pamiętnikiem do którego zawsze mogę zajrzeć.

O czym będę pisał? Hmm. Myślę, że o sobie. O tym co dzieje się w moim małym świecie. O moich przemyśleniach, przygodach, sukcesach i niepowodzeniach.

No to fru.
czas start

s.