poniedziałek, 2 września 2013

Weekend w Polsce! cz2. Zdjęcia.


     
                Po wieczorze spędzonym nad Wisłą z niesamowitym widokiem na miasto przeszliśmy się na starówkę, która o tej porze dnia również jest niesamowicie urokliwa jednak nie wiedzieć czemu 'downtown' robi na mnie większe wrażenie. 
                  Jak powszechnie wiadomo po piwku często włącza się gastro. Wszystkie miłe miejsca były już pozamykane ze względu na późną porę więc pozostał nam kebab. Chyba najdroższy jaki w życiu jadłem (17zł) ale na takim mega wypasie, że szok! Jeden z lepszych kebabów. W ogóle kebaby w Polsce są ZAJEBIŚCIE dobre, te u mnie to totalna pomyłka jakaś... Koło 1:30 wróciliśmy na chatę. Z racji moich 42 godzin na nogach i samej podróży padłem jak kawka. Rano śniadanie i wyjazd.

Warszawa - Katowice.
              Powiem szczerze taka popularna trasa i pusty samochód to aż grzech. Umieściłem ogłoszenie w serwisie carpooling.pl i autostop.com.pl że z chęcią zabiorę jakiś autostopowiczów. Umówiłem się z trzema dziewczynami, którym, jak mówiły, spadłem z nieba. Chyba narobiłem takiego huku, że się nie pojawiły. 10 min, 20, 40. Telefon milczy, cóż jadę. Nie będę czekał.
               Myśląc o tej całej sytuacji, już za Warszawą w sławnej miejscowości Raszyn (Faszyn from Raszyn :P ) ktoś na przystanku łapie hardo stopa to po hamulcach i heja. Dwóch na maxa wyluzowanych gości z Olsztyna ciśnie na największy HipHopowy festival w Europie: Hip Hop Kemp w Hradec Kralove w Czechach. Ależ się ucieszyli ze jadę do Kato! Spakowali swoje wielkie plecaki, namioty, karimaty i w drogę! ;) Chłopaki mega pozytywni co też podkusiło mnie do zrobienia im niespodzianki: Częstochowa, znak: "Jasna Góra 3,5km" więc padło spontaniczne: "Ej ziomki ciśniemy na Jasną Górę?" Odpowiedź nie mogła być inna niż: "łoooo kurwa ale czad! dawaj :D" I tak zajechaliśmy pod najświętsze miejsce w Polsce, w którym moi pasażerowie nigdy nie byli. Pełni wrażeń porobili sobie zdjęcia. Wszystko z 'jajem' ale pełna kultura. Haha wiecie jak dziwnie wyglądaliśmy wśród tych wiernych ludzi na Jasnej Górze; ja i dwóch na maxa luźnych fanów hiphopu. Spontan udany jak nic! Po godzince z hakiem wysadziłem ich w Katowicach na wielkiej stacji z której praktycznie wszystko wali na Czechy. Jak się okazało nie myliłem się. Po 15 min dostałem SMSa, że są już w samochodzie do Hradec Kralove! ;) 

            Przyjechałem około 14. Mama oczywiście czekała z obiadem i to jest chyba najwspanialsza rzecz pod słońcem: maminy obiad. Zawsze pyszny! W ten dzień zabrałem jeszcze moją siostrę (10 l.) do kina na Samoloty 3D. Ale frajda ;) A wieczorem. Ogarnął mnie melanż z ludźmi, z którymi spędzałem czas mieszkając w Polsce. Coś pięknego! 


            Na następny dzień umówiony byłem z pewną piękną panią, której nie widziałem 8 lat! Moja pierwsza miłość :P  Razem chodziliśmy do gimnazjum a potem nasze ścieżki się rozeszły. Od tamtego czasu się nie widzieliśmy chociaż kontakt utrzymywaliśmy cały czas przez te długie lata. Obiecaliśmy sobie, że jak się spotkamy to w Krakowie i tak się stało. 



Wawel. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć ;) 

Sukiennice. Jw

Mariacki JW ;) 

Będąc w Krakowie koniecznie musicie się wybrać do lokalu Karmello na Floriańskiej. To co oni tam podają to jest mistrzostwo świata, raj, niebo w gębie i w ogóle!



A tu kobita zapierdziela z haftem na Rynku. Wielka feta bo akurat trzwał festyn gminy Pińczów. Regionalne specjały, wyroby i żarcie. Wszystko naturalne, ręcznie robione. W UK o to ciężko.

Na pińczowskim festynie w Rynku szło dostać wszystko. Nawet pędzel do ciasta. :)

i owocową biżuterię

i zimne piwko. W najstarszej restauracji w Polsce. Wierzynek na krakowskim runku. Z moją Alą ;) 
Ostatni rzut na Rynek

A to niemiecki wynalazek który zalewa nasz kraj Fritz jest już niemal w każdej knajpce która chce być super. cena takiej buteleczki waha się od 7,5 do 9zł. Są przeróżne smaki. NA zdjęciu od lewej. Melon - Zdecydowany faworyt! Cytryna - prawdziwie cytrynowa i Rabarbar smakiem przypomniał mi kompot mojej babci. :) 

Na obiad zaszliśmy do Lovekrove. Miejscówki słynącej z najlepszych burgerów w mieście, cieszącej się mega dobrą opinią.  Wszystkich miłośników burgerów takich prawdziwych mega na wypasie od dziś będę odsyłał do Lovekrove w Krakowie. Mistrzostwo świata! 
Jeszcze tylko fotka na Insta i można zacząć ucztę ;)
Tu ze znajomymi. Po prawej Tomek, po lewej Daniel i kawałek Ali. Również wielcy fani burgerów ;)
Kolejne dni to typowy urlop z wielką ilością piwa (najlepszego na świecie), z przyjaciółmi, z piękną polską naturą i miastami jak z bajki.

Następnym razem wybiorę się na dłużej.